Green Claims czy green chaos, czyli sprzeczna komunikacja w sprawie prawa o zielonej komunikacji
Opublikowano 1st Lipiec 2025
Zapraszamy do lektury naszego opracowania, które wyjaśnia co wydarzyło się w ostatnich dniach i co to oznacza dla unijnej walki z tzw. greenwashingiem.

W ostatnim tygodniu media obiegła informacja o rzekomym końcu walki UE z tzw. greenwashingiem, po tym jak Komisja Europejska zapowiedziała wycofanie się z projektu dyrektywy ws. uzasadniania wyraźnych oświadczeń środowiskowych (Dyrektywa Green Claims).
Od pojawienia się tej informacji, zagraniczne media serwują kolejne informacje na temat losów projektu Dyrektywy Green Claims.
Zapraszamy do lektury naszego opracowania, które wyjaśnia co wydarzyło się w ostatnich dniach i co to oznacza dla unijnej walki z tzw. greenwashingiem.
Czym jest Dyrektywa Green Claims?
W marcu 2023 roku Komisja Europejska przedstawiła projekt dyrektywy mającej na walkę z nierzetelnym stosowaniem twierdzeń środowiskowych – a więc z zw. greenwashingiem.
Projekt nakłada na przedsiębiorstwa obowiązki w zakresie uzasadniania twierdzeń o wpływie środowiskowym swojej działalności oraz produktów skierowanych do konsumentów. Oświadczenia te muszą być konkretne, przejrzyste, weryfikowalne oraz oparte na solidnych naukowych podstawach.
W myśl projektu, każda wyraźna zielona deklaracja musiałaby podlegać weryfikacji niezależnego i akredytowanego podmiotu.
Projekt Dyrektywy Green Claims spotkał się z silnym sprzeciwem biznesu oraz niektórych europosłów. Wskazywali oni na:
- duże obciążenia administracyjne i koszty narzucane na firmy, zwłaszcza MŚP;
- brak kompleksowej oceny wpływu i analizy kosztów i korzyści;
- możliwość powstawania zjawiska tzw. greenhushingu, czyli unikania komunikowania przez firmy o swoich działaniach proekologicznych.
Chaos komunikacyjny
W piątek, 20 czerwca, przedstawiciel KE oświadczył, że KE planuje wycofać projekt Dyrektywy Green Claims. Stało się to zaledwie dwa dni po tym, jak europosłowie z największej europejskiej partii EPP zażądali tego od instytucji UE.
Oficjalnym powodem tej decyzji jest rzekome przyjęcie przez Parlament Europejski poprawki zakładającej rozszerzenie obowiązków wynikających z Dyrektywy na mikroprzedsiębiorstwa, co ma stać w sprzeczności z polityką deregulacyjną Komisji.
Oświadczenie Komisji skłoniło polską prezydencję Rady do wstrzymania rozmów do czasu wyjaśnienia przez KE jej zamiarów w sprawie". Zaplanowane na 23 czerwca spotkanie w Radzie, na którym Dyrektywa Green Claims miała zostać przyjęta, zostało odwołane.
Już w kolejny poniedziałek (23.06) rzeczniczka KE zaprzeczyła planom wycofania projektu dyrektywy Green Claims – choć dalsze poparcie uzależniła od wyłączenia spod regulacji mikroprzedsiębiorstw. Pojawiły się także doniesienia o niezmiennym poparciu Ursuli von der Leyen dla projektu Dyrektywy Green Claims, a cała dyskusja została wpisana przez media w szerszy kontekst regulacji i deregulacji w obszarze Zielonego Ładu.
Co dalej?
W świetle tej i późniejszej komunikacji, jak i braku oficjalnego komunikatu UE w tej sprawie, nie jest jasne czy ustawodawca unijny faktycznie zarzuci całkowicie prace nad projektem dyrektywy Green Claims, czy też może przedmiotem niezgody jest wyłącznie objecie regulację mikroprzedsiębiorstw (czyli ok. 30 mln podmiotów w UE). Pozostawia to biznes w ogromnej niepewności co do dalszych losów projektu.
Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem wydaje się zmodyfikowanie obecnego brzemienia projektu Dyrektywy przez KE i kontynuowanie prac nad zmienionym projektem, nie zaś jego całkowite wycofanie.
Taki scenariusz jest tym bardziej prawdopodobny, że wycofując wniosek, KE złamałaby prawo. Trybunał Sprawiedliwości UE potwierdził, że Komisja może wycofać projekt aktu prawnego, ale jedynie do momentu podjęcia wobec tego aktu działań przez inny organ UE. KE ten problem dostrzega, choć może go potraktować jako problem kolejnej kadencji.
Parlament Europejski oraz Rada UE deklarują gotowość do rozmów w sprawie Green Claims – co może sugerować, że projekt nie zniknie z europejskiej agendy.
Niezależnie czy ustawodawca unijny przyjmie czy też Dyrektywę Green Claims, przedsiębiorcy już teraz powinni ostrożnie podejść do formułowania i uzasadniania swojej „zielonej" komunikacji.
Komunikaty niedokładne, nierzetelne, wybiórcze czy wprost fałszywe mogą już teraz skutkować odpowiedzialnością prawną – na gruncie przepisów mających na celu walkę z nieuczciwymi praktykami handlowymi.
Warto pamiętać, że greenwashing w Polsce traktowany jest np. jako praktyka wprowadzająca w błąd i może tym samym zostać uznana za naruszającą zbiorowe interesy konsumentów. Kara za takie naruszenie, nakładana przez UOKiK, może wynosić do 10% obrotu danego przedsiębiorcy.
Regulacje mające na celu walkę z przejawami greenwashingu zostaną niebawem doprecyzowane. W zeszłym roku przyjęto tzw. Dyrektywę o wzmacnianiu pozycji konsumentów, która zakazuje niejasnych i wprowadzających w błąd twierdzeń środowiskowych skierowanych do konsumentów. W Polsce obecnie procedowany jest projekt ustawy implementującej.
Po jej przyjęciu przedsiębiorcy będą musieli zweryfikować czy ich „zielona" komunikacja jest zgodna z tymi regulacjami – wpisując te zagadnienia w swój wewnętrzny system compliance.